“Nie ma bardziej szczerej miłości niż ta do jedzenia”
– pisał George Bernard Shaw. Wraz z rozwojem
turystyki kulinarnej polska kuchnia coraz częściej
trafia przez żołądek do serc przybyszów z
zagranicy. Ale czy da się zrobić więcej, żeby świat
wiedział, że warto zasiąść do stołu właśnie w
Polsce? I co łączy dwór cesarza Japonii z
legendarnymi The Rolling Stones?
– Turyści kulinarni jeżdżą poznawać różne miejsca od
kuchni w sensie dosłownym, traktując to jako element szeroko rozumianej atrakcyjności
kulturalnej. To osoby, dla których pierwszy motyw każdej podróży to właśnie kulinaria. Ale jest też
ogromna rzesza turystów kulinarnych niejako przy okazji; w naszym społeczeństwie są już teraz
zdecydowaną większością – badania pokazują, że prawie trzy czwarte Polaków bierze pod uwagę
jakość regionalnej kuchni przy wyborze miejsca na wakacje – mówi PAP Hubert Gonera, członek
rady programowej konsorcjum Polskie Szlaki Kulinarne, dyrektor zarządzający firmy Landbrand.
Czym zachęcać turystów do poznawania Polski od kuchni? W porównaniu z krajami Europy
Zachodniej mamy lepszy produkt bazowy – atutem Polski jest stosunkowo wolne od chemii i nisko
uprzemysłowione rolnictwo. Nasze gospodarstwa są mniejsze i bliższe uprawom ekologicznym niż
w Europie Zachodniej. Mamy też równie dobrych jak za granicą szefów kuchni, a przy tym cztery
razy niższe ceny – wylicza Gonera. Zapowiada, że w 2015 r. ruszy adresowany przede wszystkim
do obcokrajowców portal Eatpoland.org, który będzie promować polską turystykę kulinarną.
Znana jest fascynacja Japończyków Fryderykiem Chopinem, ale mało kto wie, że poszukują oni w
naszym kraju także innych pamiątek. Z kulinariów jest to… żurek instant. Jak opowiada PAP
Barbara Tekieli, dyrektor Stołecznego Biura Turystyki, fanem żurku okazał się członek japońskiej
rodziny cesarskiej książę Takamado. Spróbował go w Krakowie, gdzie uczestniczył w otwarciu
Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. A że Japończycy przywiązują niesamowitą wagę do
zwiedzania miejsc związanych ze znanymi postaciami z ich kraju, także tych, które odwiedzała
rodzina cesarska, to polski żurek okazał się znakomitą pamiątką.
Polską kuchnię zna perkusista legendarnej grupy Rolling Stones, który razem z żoną regularnie
przyjeżdża do Janowa Podlaskiego na aukcje koni arabskich. Zatrzymują się wówczas w
pensjonacie Uroczysko Zaborek sąsiadującym ze stadniną. – Wszystkich gości karmimy naszą
lokalną kuchnią. Charlie Watts i jego żona są wegetarianami, szczególnie lubią u nas jeść pierożki z
serem i rodzynkami, specjał naszej szefowej kuchni. Teraz nazywają się już u nas “pierożki Rolling
Stones” – mówi nam Arkadiusz Okoń, właściciel pensjonatu.
Nasze pierogi zna jeden z najlepszych centrów w historii NBA Shaquille O’Neal, który początkowo
mylił je z… kiełbasą, ale z błędu wyprowadził go Marcin Gortat – nasz człowiek w amerykańskiej
lidze koszykówki. Pomyłkę O’Neal’a opisały media, a amerykańska telewizja TNT zaprosiła do
studia konsula honorowego RP w Atlancie, który sprezentował wyraźnie zadowolonemu Shaqowi
polskie pierogi, krokiety i piwo. Pierogi nie dotrwały do końca programu…
A czy jako Polacy jesteśmy kulinarnymi patriotami? – Jeszcze nie, trzeba nad tym pracować –
uważa Gonera. Jak podkreśla, częściowo wynika to z niewiedzy – mało który Polak wie chociażby,
że produkowany w Wielkopolsce olej rydzowy ma więcej kwasów omega-3 niż ryby albo że
jesteśmy największym w Europie producentem gęsiny czy też, że Polska ma największe w Europie
tradycje jedzenia ryb słodkowodnych.
Mimo ogromnego potencjału polskich kulinariów na rynku turystycznym wciąż brakuje
kompleksowych pakietów pobytowych, których tematem przewodnim byłoby odkrywanie nowych
smaków. A warto pamiętać, że turystyka kulinarna to wymierne korzyści ekonomiczne. Z danych
International Culinary Tourism Association wynika, że turyści kulinarni wydają średnio 1200
dolarów na podróż, z czego 36 proc., czyli 425 dolarów na kulinaria. Zbadano nawet, że aż 12
procent Amerykanów podróżuje głównie po to, by popróbować miejscowego jedzenia. Z kolei do
Włoch na specjalne wakacje z kursem gotowania przyjeżdża ok. 5 mln turystów z zagranicy.
Polskę odwiedziło w 2013 r. około 15,8 mln turystów – to blisko 7 proc. więcej niż rok wcześniej.
Trudno ocenić, jak wielu z nich to właśnie turyści kulinarni, ale warto zachęcać, by spróbowali
lokalnych smaków.
Eksperci przekonują, że turystami, którzy przyjeżdżają smakować Polskę, w zdecydowanej
większości nie są dziś wcale Polonusi, którzy przed laty opuścili ojczyznę lub ich potomkowie. – Od
tego się zaczęło, ale dzisiaj może tylko w przypadku Stanów Zjednoczonych proporcja jest 50:50.
Ze Skandynawii przyjeżdżają do nas rdzenni Szwedzi czy Norwegowie, którzy zajadają się naszym
tatarem i stekami. To są dla nich delicje – zapełniają restauracje nad Motławą i wyjadają całą
wołowinę – opowiada Hubert Gonera.
– Zapomnijmy o tzw. turystach sentymentalnych, odejdźmy od mitu Polski atrakcyjnej tylko dla
Niemców z terenów Mazur i Śląska – przekonuje w rozmowie z PAP socjolog dr Piotr Geise, który
przez wiele lat był dziennikarzem w Niemczech. Namawia, aby skoncentrować się raczej na nowym
turyście z Niemiec: młodym, współczesnym emerycie z pokolenia Joschki Fischera, studenckiej
rewolty z 1968 r., posthippisów.
– Zaprośmy Niemców choćby do naszych lokalnych browarów albo na winobrania do winnic w
Lubuskiem, na Podkarpaciu czy w Małopolsce. Częstujmy ich dziczyzną, rakami, przełamujmy
pokutujący nadal stereotyp o brudnych polskich rzekach. Szukajmy prostych, niewydumanych
pomysłów, bo w turystyce kulinarnej najważniejsza jest autentyczność – radzi Geise.
Opowiada o biurze podróży spod Stuttgartu, które od ponad 10 lat ma statek na jednym z jezior
mazurskich. Przyjeżdżają tam Niemcy w wieku 40-50-lat, którzy nocują na statku, a rano
wyruszają na całodniową wyprawę rowerami. W tym czasie statek przemieszcza się za nimi.
Załoga łowi ryby, zbiera pokrzywy, z których kucharz robi zupę. W socjologii nazywamy to
zaglądaniem za kulisy: goście widzą, że jedzenie rzeczywiście pochodzi stamtąd, jest naturalne. I
są zachwyceni.
A czym zainteresować mieszkańców południowej Europy? Z badań przeprowadzonych przez Polskie
Stowarzyszenie Turystyki Kulinarnej wynika, że Hiszpanie i Włosi są pod dużym wrażeniem
polskich zup: ich różnorodności i konsystencji. Doceniają też pierogi, kiełbasy, kabanosy, nalewki,
piwa, ryby wędzone oraz kaczki – wylicza w rozmowie z PAP prezes PSTK Marcin Sekida.
Południowcy zwracają uwagę na wystrój restauracji i standard serwisu, wysoko oceniają pod tym
względem polskie lokale.
Klienci Małgorzaty Rose, urodzonej we Wrocławiu szefowej biura podróży Poland Culinary
Vacations z Florydy, to przede wszystkim prawnuki i kolejne pokolenia Polaków, którzy
wyemigrowali do Ameryki. Ale to nie wszystko, bo są nimi także smakosze bez polskich korzeni,
którzy zwiedzają cały świat od strony kuchni.
– Jeżdżą z nami całe rodziny: dzieci, rodzice, dziadkowie. Najstarszy klient miał 82 lata. Większość
zaczyna zwiedzać Polskę od Krakowa i Małopolski, ale są też i tacy, którzy “odważyli się” na mniej
znane regiony, jak Dolny Śląsk czy Pomorze. Goście są zdumieni naszą polską gościnnością,
szczególna atrakcja to zawsze gotowanie razem z polskimi gospodyniami. Amerykanom szczególnie
smakują polskie pierogi, zupy – barszcz i chłodnik – ale też chleb, wędliny, surówki, jagnięcina,
ryby, nalewki i wódki – opowiada Rose.
Polska chce się promować także pod kątem turystyki kulinarnej na przyszłorocznych
Międzynarodowych Targach Turystycznych w Berlinie. – Planujemy, we współpracy z konsorcjum
Polskie Szlaki Kulinarne, położyć duży nacisk na kulinaria. Pracujemy nad tym, roboczo nazwaliśmy
tę część naszego stoiska “Wyspą kulinarną” – zapowiada w rozmowie z PAP Dorota Zadrożna z
Polskiej Organizacji Turystycznej. Targi ITB w Berlinie zaplanowano na 4-8 marca 2015 r., mają w
nich uczestniczyć wystawcy ze 180 krajów.
Marta Tumidalska, Polska Agencja Prasowa
